Z poniedziałkowej sesji terapeutycznej (15 czerwiec 2020):
Znowu milczę, co nie podoba się pani terapeutce.
– … Wczoraj próbowałam dopisać dalszą część do takiego mojego opracowania, którym od dawna się nie zajmowałam. Dopisałam dwa albo trzy zdania i utknęłam, bo zaczęłam się denerwować i rozdrapywać strupy na głowie. Trochę też chciało mi się płakać i zostawiłam to opracowanie, żeby nie pogorszyć sytuacji na mojej głowie. Później przeglądałam oferty pracy i też się denerwowałam. Wyszłam na podwórko, czesałam psa i chciał na spacer, więc poszliśmy. Nie wzięłam ze sobą telefonu i denerwowałam się trochę, że być może ktoś do niego zajrzy. I taka pojawiła się we mnie myśl, że…
– Co się dzieje, że zatrzymała się pani?
– Trudno mi o tym powiedzieć, bo odnoszę wrażenie, że kiedy mówię na temat śmierci, to pani…
– Tak?
– Mam poczucie, że pani odbiera mnie wtedy krytycznie i staje się pani jakby moim wrogiem.
– Z czego to pani odczytuje? Chodzi o moje słowa, ton głosu?
– Spytała mnie pani, jaki sens ma dla mnie terapia. Mówiłyśmy o tym i miałam poczucie, że zostało to wyjaśnione. A później znowu mnie pani pyta o sens terapii, właśnie kiedy mówię o myślach dotyczących mojej śmierci. I kiedy mówię o tych myślach, pani głos się zmienia, odczytuję krytykę, niezadowolenie.
– Czasem nie wystarczy raz na coś odpowiedzieć, i koniec. Co do mojego głosu, pewnie słyszy pani czasem złość, irytację. Nie jestem wrogo do pani nastawiona. Kiedy pani milczy, staję się bezsilna i to budzi we mnie złość. Ja nie jestem człowiekiem, który nic nie czuje. Nie jest mi łatwo słuchać, kiedy mówi pani o tym, że chciałaby zniknąć. Nie będę ukrywać; to budzi we mnie emocje. Czuję bezsilność. I tak, jak pani odczuwa względem mnie różne emocje, ja też je odczuwam. Znowu mówi pani o tym, że nie chce konfrontować się z czymś trudnym. Ma pani w sobie bardzo dużą złość na rodzinę, której nie ufa i podejrzewa, że ciocia mogłaby sobie zajrzeć w pani telefon. Ja widzę to tak, że tę złość, która pojawia się w stosunku do rodziny, przekierowuje pani na siebie. Co pani o tym myśli, widzi to pani?
– Pomyślałam o dwóch rzeczach: Łatwiej jest mi sprawić, bym nie czuła niż wpłynąć na zachowanie innych. Nie chcę, by inni źle się czuli.
– Tylko, że chroni pani innych kosztem siebie (…) Jest coś, co chce pani mi powiedzieć?
– Nie wiem… Wczoraj, kiedy byłam na spacerze i myślałam o tej możliwości samobójstwa, zastanowiłam się, hipotetycznie, co bym zrobiła. Pomyślałam o tym, że dziś zadzwoniłaby pani do mnie i zaniepokoiła się, że nie odbierałam. I pomyślałam, że gdyby się pani dowiedziała o tym, co zrobiłam, płakałaby pani. I, tak hipotetycznie, doszłam do wniosku, że doczekałabym do dzisiejszej sesji, bo była niedziela, więc do poniedziałkowej sesji blisko, i chciałabym z panią porozmawiać.
– Czy ta myśl o tym, by porozmawiać ze mną sprawiła, że przestała pani w tamtej chwili myśleć o śmierci?
– No, tak. Właściwie, pomyślałam, że bym doczekała do sesji, a później… Nie wiadomo, więc już się tym nie zajmowałam.
– Dobre jest to, że zauważa pani możliwość szukania rozwiązania w rozmowie (…)
Kończymy rozmowę. Telefon generuje automatyczną wiadomość o czasie połączenia: 53min48s. Oznacza to prawie cztery nadprogramowe minuty, poświęcone mi przez panią terapeutkę, a ten dodatkowy czas skraca dziesięciominutową przerwę, którą pani terapeutka ma do dyspozycji pomiędzy pacjentami, a w ciągu której musi jeszcze zmieścić sporządzenie krótkiej relacji z sesji. Dostałam czas z jej przerwy, jej chwilę na wytchnienie i to dociera do mnie wyraźniej niż słowa. Jestem wzruszona.